Stanowisko Stowarzyszenia "Wizna 1939" w sprawie artykułu opublikowanego na portalu majorhubal.pl
- Szczegóły
- Utworzono: 24-06-2017
Od paru miesięcy obserwujemy pojawiające się „kąśliwe” teksty i wypowiedzi redakcji portalu „majorhubal.pl” kierowane pod adresem Stowarzyszenia „Wizna 1939”. Portal ten prowadzą Łukasz Ksyta oraz Andrzej Dyszyński. Do grona ich sympatyków dołączył Adam Kaliński, który także zapragnął zaistnieć w przestrzeni publicznej. Ostatnio na „majorhubal.pl” ukazał się artykuł pt. „Hubalowy wóz… albo przewóz”, gdzie skala pomówień, która nas bezpośrednio dotyka, osiągnęła apogeum. W związku z powyższym, jako prezes Stowarzyszenia „Wizna 1939” czuję się w obowiązku zamieścić wyjaśnienia i sprostowania, wobec nieprawdziwych, szkodliwych i godzących w dobre imię i wizerunek Stowarzyszenia wypowiedzi.
Pragnę zaprzeczyć insynuacjom Łukasza Ksyty, Andrzeja Dyszyńskiego oraz Adama Kalińskiego, a ww. autorów tekstów uspokoić i zapewnić, że Stowarzyszenie „Wizna 1939” nie czerpie żadnych korzyści finansowych z tytułu porozumień o współpracy zawieranych z różnymi podmiotami.
W szczególności nie wzięliśmy ani jednej złotówki (i nawet nam tego nie proponowano), ani nawet zwrotu kosztów przejazdu w związku z realizacją porozumienia z powiatem wyszkowskim. Wszystko co robimy, robimy społecznie, wyłącznie z naszych własnych środków (Stowarzyszenie nie prowadzi również działalności gospodarczej), a sugerowanie opinii publicznej, że Stowarzyszenie podpisało porozumienie, by czerpać z tego tytułu korzyści finansowe nie mogę określić inaczej, jak tylko ogromną nikczemnością.
Z powiatem wyszkowskim realizujemy także szereg innych przedsięwzięć, ale jak widać, autorom artykułu zabrakło dobrej woli, by o tym napisać. Gdy chodzi o kwestie finansowe, można je sprawdzić i wyjaśnić bez problemu w ramach dostępu do informacji publicznej, o czym doskonale wiedzą Łukasz Ksyta i Andrzej Dyszyński; wiedzą, choć tego nie uczynili. Świadczy to nie tylko o słabym warsztacie dziennikarskim, ale przede wszystkim o złych intencjach redakcji.
Żałuję, że żadna z ww. osób przed napisaniem artykułów nie zadała sobie choć odrobiny trudu, by się z nami skontaktować i zapytać o szczegóły poruszanych kwestii, wszak, jak już wspomniałem, tego wymaga rzetelność dziennikarska. Redaktorzy potrafili jednak do nas dotrzeć, gdy potrzebowali naszych zdjęć i informacji z prac ekshumacyjnych w Inowłodzu, w których nie brali udziału. Szczerze ubolewam, że skądinąd bardzo ceniony dotychczas przeze mnie portal majorhubal.pl, poprzez rozpowszechnianie niesprawdzonych informacji powoli, acz systematycznie schodzi do poziomu „magazynu plotkarskiego”.
Ad meritum
Łukasz Ksyta i Andrzej Dyszyński napisali na „majorhubal.pl”: „należy wspomnieć, że w tym roku powiat wyszkowski podpisał ze Stowarzyszeniem „Wizna 1939” porozumienie w zakresie badania i upowszechniania wydarzeń historycznych związanych z terenem powiatu wyszkowskiego. Dotychczas udało się zrealizować różne inicjatywy „historyczne”, jak chociażby mural przedstawiający tryumfalne wkroczenie oddziału „Hubala” do Poręby, który nigdy w tej miejscowości nie stacjonował”
[www.majorhubal.pl, dostęp 20 czerwca 2017].
Informuję, że powiat wyszkowski nie realizował, nie finansował, ani nawet nie był inicjatorem muralu w Porębie (!), zresztą podobnie jak i Stowarzyszenie „Wizna 1939”. Mural, jako inicjatywa społeczna, powstał za prywatne pieniądze w czerwcu 2016 r., zaś porozumienie pomiędzy powiatem a Stowarzyszeniem zostało podpisane pół roku później, 31 stycznia 2017 r.
Powyższy przykład pokazuje metody działania redaktorów „majorhubal.pl”. Łukasz Ksyta i Andrzej Dyszyński nie po raz pierwszy dopuścili się manipulacji, a swoim nieodpowiedzialnym wpisem wyrządzili ogromną krzywdę wielu osobom zaangażowanym społecznie w pożyteczne działanie.
Ponadto, nikt z nas nie twierdził, że Hubal (Dobrzański) stacjonował w Porębie, nie wspominając już o „tryumfalnym wkroczeniu oddziału”. Słowa te prawdopodobnie wymyślili sami autorzy na potrzeby swojego artykułu. Aby jednak nie było żadnych wątpliwości, co przedstawia mural, pozwalam sobie w tym miejscu przypomnieć fragment jego opisu z naszej strony internetowej [www.wizna1939.eu; wpis archiwalny z dnia 4 lipca 2016 r.]: Namalowany na ścianie budynku w sąsiedztwie kościoła pw. św. Barbary obraz przedstawia kilku ułanów wraz z ich dowódcą, mjr. Dobrzańskim, późniejszym Hubalem, witanych przez miejscową ludność. To alegoria oraz wizja artystyczna autorów, [podkr. DS.] którzy w realia historyczne wkomponowali także własne wyobrażenia i przeżycia związane z tym tematem.
Łukasz Ksyta wywołał spór o to, czy mjr Henryk Dobrzański podążając na pomoc walczącej Warszawie we wrześniu 1939 roku był w Porębie. Twierdzi kategorycznie, że to nieprawda, a już na pewno, że nie było to 26 września 1939 r.
Inaczej twierdzi Henryk Sobierajski (wnuk Hubala), który w wydanej prawie 30 lat temu publikacji dotyczącej swojego dziadka wskazał Porębę Kocęby i Udrzyn, jako miejscowości, w których przebywał […] oddział mjr. Henryka Dobrzańskiego [zob. H. Sobierajski, Szlakiem Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, Warszawa 1990, s. 50]. Jeśli więc dziś Łukasz Ksyta i Andrzej Dyszyński, blisko związani z H. Sobierajskim, kwestionują obecność Dobrzańskiego w Porębie, to tym samym podważają wartość merytoryczną tejże publikacji.
Autorzy artykułów w ironicznym tonie naśmiewają się z informacji, iżby pod Udrzynem odnaleziono części od wozu taborowego pozostawionego tam przez Hubala. Naśmiewają się, choć żaden z nich nie pofatygował się do Udrzyna, by tam na miejscu informacje te zweryfikować. Osobiście byłem w Udrzynie wielokrotnie (wraz z Piotrem Karsznią, rysownikiem i regionalistą), zdobywając, niestety już szczątkowe informacje o przejściu Dobrzańskiego przez Bug w rejonie tej miejscowości. Efektem tych, prowadzonych niemal w 2-letnim okresie wyjazdów i spotkań, są dziesiątki zdjęć oraz filmy i nagrania audio dokumentujące wspomnienia najstarszych mieszkańców Udrzyna i okolic (rozmowy te, po ich opracowaniu zostaną opublikowane). Jeździłem do Udrzyna, bo uważam, że nie da się poznawać historii Hubala li tylko przepisując książki innych autorów, często powielając zawarte w nich błędy i nieścisłości. Odnalezienie fragmentów wozu traktuję przy tym jako szczęśliwe „ukoronowanie” tych prac. Podkreślam, że stało się to możliwe, dzięki uporowi i wytrwałości Piotra Karszni oraz osobistemu zaangażowaniu władz powiatu wyszkowskiego i proboszcza parafii pw. św. Barbary w Porębie, za co im wszystkim przy tej okazji jeszcze raz dziękuję. Bo o tym, jak było trudno pozyskać te eksponaty, wiedzą jedynie osoby, które były bezpośrednio zaangażowane w sprawę. Na pewno nie wiedzą o tym autorzy artykułów, którzy nie tylko nigdy nie brali udziału w takich pracach, ale nawet nie wyrażali nimi zainteresowania.
Dalej Łukasz Ksyta i Andrzej Dyszyński piszą w artykule: Szukano również śladów na piasku po końskich kopytach w miejscu, gdzie rzekomo przeprawiał się oddział Dobrzańskiego przez Bug – o dziwo niczego nie znaleziono.
Panowie Ksyta i Dyszyński, co się z wami stało? Po co te drwiny, kogo chcecie ośmieszyć i czemu to ma służyć?
Ale odpowiem zupełnie chłodno: po raz kolejny piszecie nieprawdę, rozpaczliwie próbując zdezawuować nasze działania. My niczego nie szukaliśmy w miejscu przeprawy przez Bug, pomimo że miejsce to jest nam znane, więc albo oglądaliście nie ten program, albo oglądając byliście już mocno zmęczeni.
Należy odróżnić polemikę i dyskusję merytoryczną w sprawach historycznych, na którą zawsze jesteśmy otwarci, od drwin, kłamstw i pomówień, od publicznego szkalowania osób, zaangażowanych w działalność społeczną. Członkowie Stowarzyszenia „Wizna 1939” zawsze działali z pasji i potrzeby odkrywania historii, na własny koszt i za własne pieniądze (!). Pomawianie i szkalowanie naszej organizacji dotyka także bezpośrednio tworzące ją osoby, a na to naszego przyzwolenia nigdy nie będzie.
Dariusz Szymanowski
Prezes Stowarzyszenia "Wizna 1939"