MOJA UKOCHANA WIZNO !

Otrzymaliśmy list od Pana Ireneusza Domurata, Wiźnianina, uczestnika walk pod Monte Cassino, na stałe mieszkającego w USA, z prośbą o zamieszczenie go na naszej stronie internetowej. Z Panem Ireneuszem połączyliśmy się telefonicznie podczas otwarcia wystawy fotograficznej w dniu 18 maja 2009r. Panie Ireneuszu, dziękujemy za bardzo piękny, poruszający list !!! (list zamieszczamy poniżej").

Moja ukochana Wizno ! Moi drodzy rodacy Wiźnianie ! Dobry Bóg wiedział co czyni dając mi tak długie życie – mam 94 lata – wiedział , że dzięki Wam będą mi ofiarowane najbardziej wzruszające chwile. Kiedy pan Darek Szymanowski zadzwonił do mnie , abym powiedział kilka słów do zebranych na otwarciu wystawy „ Bo wolność krzyżami się mierzy” , a poświęconej żołnierzom z Wizny walczącym po Monte Cassino, głos jak kula utknął mi w gardle, a łzy wzruszenia i łomot steranego serca mówiły wszystko, co w tej chwili czułem . Jestem wdzięczny za to, że w Wiźnie, w Polsce są ludzie dla których historia to nie tylko czcze słowo, że pamięta się o tych, którzy na wszystkich frontach walczyli o wolność . Wizna to moje rodzinne gniazdo, z którego zawierucha wojenna wyrzuciła mnie na tragiczny szlak bitewny. Wizna to miejsce mego dzieciństwa, to ukochani rodzice, dwanaścioro rodzeństwa, to kromka chleba z rąk matki , to spokojny sen. W czasie snu na polach bitewnych śnił mi się dom na ulicy Bożejewskiej, niebieskie oczy mamy, koledzy, sąsiedzi, budziłem się w świście kul i serce płakało z tęsknoty . I teraz śnią mi się brukowane ulice Wizny, ganek przy domu, niebieskie wody Narwi, gdzie uczyłem się pływać, Góra Zamkowa i chłodne wnętrze kościoła, gdzie razem z mamą i rodzeństwem śpiewałem „Kiedy ranne wstają zorze”. Te stare wierzby przy domach, kot Maciuś i spojrzenie ojca, które wystarczało za klapsa. Daliście mi Kochani Wiźnianie przeżyć chwile, które zapamiętane będą także przez moje dzieci, żonę , bo oni razem ze mną chłonęli tą obecność Wizny w naszym domu, to nic, że to tylko telefon, dla mnie był to podmuch wiatru z ulic Wizny, to był zapach drzew i odgłos Waszych serc, a kiedy usłyszałem „Czerwone maki pod Monte Cassino” śpiewane przez szkolny chór w naszym domu rozległ się płacz, płacz radości i wzruszenia . DZIĘKUJĘ ! Dziękuję Stowarzyszeniu Wizna 1939, dziękuję panu Darkowi Szymanowskiemu , że przywraca do życia pożółkłe, okrwawione karty historii, że pamięta o starych wiarusach . DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM - Ireneusz Domurat. USA